Missing Consumer Key - Check Settings

Zespół deficytu natury

Deficyt-natury
Jak możemy uchronić siebie i nasze dzieci przed deficytem natury? Co zrobić gdy mieszkamy w mieście i nie mamy blisko lasu? Na te i inne pytania odpowiemy w poniższym artykule.

Zespół deficytu natury

Zespół deficytu natury nie jest terminem medycznym. Pierwszy raz pojawił się w książce Louva „Ostatnie dziecko lasu”, która poruszyła wiele środowisk i uwrażliwiła sporo rodziców na potrzeby dzieci. Z jego książki możemy się dowiedzieć, że dzieci, które nie doświadczają kontaktu z naturą, mają problemy z koncentracją, nadwagą, nawiązywaniem relacji społecznych, przyswajaniem wiedzy oraz nadpobudliwością psychoruchową. Natomiast dzieci korzystające z uroków natury mniej chorują, mają lepszą koncentrację, koordynację ruchową, lepiej się uczą oraz łatwiej nawiązują kontakty z innymi. Mimo, że zespół deficytu natury nie jest terminem medycznym, to w Japonii od 20 lat lekarze wysyłają swoich pacjentów na tzw. kąpiele leśne (Shinrin-yoku). Dzięki temu mogą w otoczeniu drzew szybciej zregenerować osłabiony organizm oraz wrócić do zdrowia.

Natura dla mieszczucha

Richard Louv zamiast zwykłych miejskich placów zabaw, proponuje oddać dzieciom nieuporządkowaną przestrzeń porośniętą roślinnością. Wówczas nie zabrakłoby w niej elementu dzikości i terenu do badań natury. Załóżmy, że wszyscy się zgadzamy z tym, iż trzeba często bywać w lesie. Ale co w sytuacji gdy las mamy daleko, a czasu w ciągu dnia wiecznie nam brakuje? Okazuje się, że i z tym problemem można sobie poradzić.  Według Louva  „miasta i przedmieścia są bardziej zakorzenione w świecie przyrody, niż nam się zdaje”. Twierdził również, że dla dziecka schronienie wśród chwastów i liści pod domowym drzewem, koryto sezonowego strumienia, a nawet rów między podjazdem a jezdnią – to wszystko osobne światy.

Zespół deficytu natury – rozwiązania

Aby naszego dziecka nie dotknął zespół deficytu natury proponujemy kilka rozwiązań:

– Stworzenie własnego szlaku turystycznego – jest to nic innego jak ustalenie własnych ścieżek. Może to być ścieżka „koparkowa” ( jeśli wasze dziecko ma akurat fazę na koparki). Przemieszczanie się drogami nie utwardzonymi, „ścieżka brzozowa” – czyli szlak, na którym znajdziemy najwięcej tych drzew. Są różne warianty, każdy może dopasować coś do własnej rodziny.

– Wyrywanie chwastów przed blokiem – kucałam kiedyś z dziećmi pod blokiem. One obserwowały mrówki między płytkami, a ja skubałam wyrastające tam roślinki. Gdy znudziła im się ich zabawa, dołączyły do mnie. Z tych ładniejszych egzemplarzy zrobiliśmy zielnik.

– Szukanie zwierząt – najłatwiej będzie można znaleźć mrówki, gołębie lub inne ptaki, żuki oraz różnego rodzaju robale. Fajnie jest się w tym momencie zaopatrzyć w lupę, a nawet aparat. Z wywołanych zdjęć można zrobić dziennik przygód lub różnego rodzaju prace o tematyce zwierząt.

– Pozwól dziecku wejść na drzewo – oczywiście nie za wysokie. Może nisko są usytuowane gałęzie, dzięki którym i młodsze dziecko się załapie? Przy dobrych wiatrach znajdziecie takie drzewa, gdzie wszyscy dacie radę usiąść, a wspinaczka jest dla dzieci bardzo ekscytująca.

Zespół deficytu natury